czwartek, 18 kwietnia 2013

Poniedziałek, wtorek, środa, czwartek.....

Miniony tydzień był bardzo aktywny, dla mnie i dla Julki. Wyjazdy, spotkania, wiosenne spacery.

Poniedziałek.

    Po wyjazdowym weekendzie tak się rozbestwiłam, że zapakowałam rano torbę Julki i pojechałam na Żabiankę w odwiedziny. Drogę jaką musiałam przebrnąć odpisywałam już wcześniej. Ponownie spotkałam kilku miłych Panów chętnych do pomocy w noszeniu wózka. Gdy nadszedł czas powrotu, na samą myśl dostawałam mdłości. Dzięki M. i jej uprzejmości w pożyczeniu fotelika do samochodu zostałam wraz z Julka odwieziona w wygodny sposób do domu przez moją Mamę. Uffff!

Wtorek.

   Tak jak tydzień temu byłyśmy z Julka w Tarabum Cafe na zajęciach dla maluchów. Julka cała uradowana, uśmiechała się przez całą godzinę. Podchodziła do maluchów, raz z czystej ciekawości, raz by zabrać jakąś zabawkę. Wszystkie gadżety, które dostała od Pani prowadzącej musiały zostać zbadane przez język. W tej czynności nie była odosobniona. Wystarczyło popatrzeć dookoła.
   Po bardzo sympatyczniej godzinnej aktywności przyszedł czas na relaks dla Matek. Kawka+sernik miodowy-cynamonowy dał radę! Że tak powiem, obżarte, poszłyśmy z Monią i małą Hanią na spacer, silnie ograniczone przez parkometr.





Środa.

Środa to dzień odpoczynku. Spędzona na dzielnicowych zakupach, spacerach i na huśtawce.
Środa to dzień kiedy Julka skończyła 8 miesięcy. Jest już dużą dzidzią. Zjada różne, nowe rzeczy np. bułkę z masłem, zupkę z cielęciną, jogurt naturalny z owocami. Uwielbia Flipsy (które dziecko ich nie lubi).
Wstaje podpierając się o kanapę, raczkuje i to bardzo szybko. Mówi ba-ba, czasem przybiję "pionę".
Śmieje się głosno, obserwuję. Uwielbia turlanie po łóżku, całowanie w rączki (panna księżniczka), podróże też lubi, bo nigdy nie płacze:).


Czwartek.

    Po jednodniowym odpoczynku, wybrałyśmy się na kolejną wycieczkę. Tym razem celem wyprawy było biuro w którym pracuję kuzynka Ania. Pierwszy raz Julka jechała autobusem dłużej niż 5 min. Zaciekawiona oglądała coraz to nowe, zmieniające się twarze. Na spacerze, spała jak aniołek, mimo wiatru, który rozwiewał moje włosy na każdą stronę świata.
W biurze, Julka zaczęła się rządzić i była w swoim żywiole. Zjadła trochę kartki, rzucała telefonem (za przyzwoleniem cioci Ani), płytą CD, stukała, pukała i waliła długopisem w biurko. Aktywna jak zawsze, zadowolona również. Odwiedziłyśmy Tarabum Cafe. Tym razem, była jedynym dzieckiem, a my z Ania jedynymi gośćmi. Po soku marchewkowym nadszedł czas na obranie kierunku -> DOM.
 
   Rano ugotowałam jej zupkę. Cielęcina z warzywami i kleikiem kukurydzianym. Zjadła z apetytem, a ja byłam zadowolona, że smakował jej mój wyrób.

iiiiiiiiiii.....tego dnia odkryłam u Julki kolejnego zęba. Górna lewa dwójka!





Piątek.

Piątek planujemy spędzić w domu, aby zregenerować siły na weekend.


2 komentarze:

  1. a w weekend znów szaleństwo? :) super jest to zdj. na ławce! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeny ale ona szybko rośnie... moja słodka księżniczka :-)

    OdpowiedzUsuń