piątek, 17 stycznia 2014

Sanki

    Bylysmy na sankach dwa razy. Za pierwszym razem z braku wiekszej ilosci sniegu na chodnikach poszlam z Julka na Lysa Gore w Sopocie. O Matko! To byl blad. Poczatek zapowiadal sie idealnie. Juz mialam wizje wspolnych zjazdow itp. Rzeczywistosc byla inna. Julka z chrupkami w rekach dziarsko jechala. Ja ciagnelam ja z usmiechem, bo w koncu to pierwszy raz. Chwila sielanki i sie zaczelo. Bloto po kostki, ktore moje Emu dzielnie przyjelo na siebie. Pozniej wertepy, az w koncu BAM! Julka lezy twarza w sniegu. Krzyk, ryk i koniec sanek. Chwila zbierania jej ze sniegu, odsniezania, pocieszania i wsiadamy dalej. Szczerze w tamtym momencie odechcialo mi sie dalszej podrozy, ale do auta wrocic trzeba bylo.

Drugie sanki byly dzisiaj. Patrze rano ile to sniegu spadlo. Zapakowalam Julke w kombinezon i ruszylam przed siebie. Tym razem prostymi chodnikami, co by gleby nie zaliczyc. Jako cel obralam park. Dla niewtajemniczonych to kawalek drogi od domu. Snieg padal nam w plecy, wiec wszystko bylo dobrze. Julka z czasem robila sie coraz bardziej biala...wszedzie, natomiast twarz coraz bardziej czerwona. Gdy dotarlysmy do parku z radoscia biegala po sniegu.
Niestety powrot juz nie byl taki kolorowy. Mokry snieg padal nam prosto na twarze. O swoim wygladzie nawet nie bede wspominac. Julka chowala sie jak mogla, by sie oslonic. Daremno. Snieg padal i padal i kierunku zmienic nie chcial. W koncu dotarlam na swiatla. Stoje patrze -  sklep z odzieza uzywana, a na wystawie dzieciecy szalik. Wtargalam te sanki z Julka do gory, zaplacilam 4.2 zl za calkiem niezniszczony, polarowy szalik z Gap-a. Zapatulilam Julke, ze tylko oczy bylo jej widac i tak dotarlam do domu. Zgrzana, zmeczona, cala zasniezona, ale bylo warto, bo mysle, ze jej sie podobalo.

środa, 8 stycznia 2014

Dzieciowe kawiarnie.

    Kiedy Julka skonczyla 7 miesiecy odkrylam Tarabum Cafe. Pisalam o tym miejscu juz wczesniej. Wedlug mnie kawiarnia prawie idealne. Na nieduzej powierzni w jednym pomieszczeniu czesc podlogi wylozona wykladzina, a na niej stos zabawek. Druga czesc to stoliki z krzeslami. Siedzisz, popijajac kawke/herbate lub sok i patrzysz jak Twoje dziecko sie bawi. Niestety na koniec wakacji knajpe zamknieto.
   Pozniej odwiedzilismy BabyCafe w Gdansku. Duza przestrzen ze stolikami, osobna sala zabaw z opiekunka. Swietnie. Jedzenie pyszne choc ceny dosc wysokie. Ale kawki/herbaty/soku nie wypijesz w spokoju. Biegasz za dzieciem po calej restauracji w skarpetach, bo kapci przeciez nie wezmiesz, a na sale zabaw w butach ani rusz. Dobrze jak idzie sie we dwoje. Wtedy jedno popija, a drugie zajmuje sie i biega w skarpetach. Pozniej role sie zmieniaja.

Julka bardzo lubi tam przychodzic, mysle ze przede wszystkim chodzi o mini zjezdzalnie. Wychodzi zgrzana, zmeczona i pewnie glodna bo przeciez jak tu jesc w takich emocjach.

Mimo wszystko, fajnie ze sa takie miejsca w ktorych nikomu nie przeszkadza biegajace dziecko miedzy stolikami, ze mozesz miec zyczenia: "podgrzane", "ze slomka i bez lodu".

Czy ktos zna takie kawiarnie na terenie Gdyni?:)