środa, 12 marca 2014

Trzydniowka.

   Wtorek tydzien temu byl bardzo pogodny, wiec szalalysmy na plazowym placu zabaw z ciocia Monia, Jasiem i Hania. Okej, Jasiu glownie lezal.
Julka bez opamietania chciala zjezdzac ze zjezdzalni. Propozycje innych rozrywek negowane byly poprzez krotkie "nie!".
- A moze jednak chcesz isc na hustawke?
- Nieee!

Tak minelo 50 zjazdow. W koncu panienka zdecydowala, ze chce isc na domek, a pozniej na hustawke. A ja robilam to co chciala, bo w koncu to jej czas. Jej zabawa. Ja tylko pilnuje zeby sie nie zabila. Nie uderzyla twarza w deski, czy nie zjadla piasku.

Zmeczenie wzielo gore, wiec ekipa wrocila do domu. Zadowolona, pozytywnie wymeczona.

Wieczorem Julka dostala temperatury. Stan podgoraczkowy. Swiatelko sie zapalilo. Spac poszla normalnie, za to w nocy obudzila sie z goraczka! 39.2 'C. Zero objawow dodatkowych. Nawet malutkiego kataru. Hmm...moze zeby!? Bo przeciez najlepiej, najprosciej zwalic na zeby. Nastepny dzien byl pod znakiem temperatury od 37.5 - 39 'C. Dlatego postanowilam pojsc z Nia do lekarza. Gardlo czyste, pluca ok. Moze pecherz? zaproponowala P. Doktor. Tego samego dnia pojawila sie biegunka. Przez caly czas chodzil mi po glowie Rumien Nagly, ale czekalam na dzien 3.  W koncu przyszla sobota rano. Przebieram Mala i uradowana widokiem czerwonej wysypki krzycze do Meza. Julka juz zdrowa! Jest wysypka! Czerwone krostki oznaczaja koniec choroby. Sa nieswedzace i niebolesne. Schodza w ciagu 12-48h. Goraczka poszla w niepamiec tak szybko jak sie pojawila, a my poszlismy na spacer.