wtorek, 26 marca 2013

Nocnik.

   Wczoraj wyciągnęłam spod łóżka karton z nocnikiem. Odkurzyłam, wsadziłam baterie i obadałam o co chodzi. Nocnik Julka dostała od Mikołaja. Można powiedzieć, że jest to Lamborghini wśród nocników. Gra, śpiewa, brawo bije, muzyka się włączy, gdy nocnik spełni swą funkcje  Ma ładny wygląd. Może być podnóżkiem, kiedy dziecko siada już na sedesie.

Oto ten nocnik...

   Czekałam aż Julka obudzi się z porannej drzemki. Gdy tylko otworzyła oczy i przeciągnęła się, wyciągnęłam ją z łóżeczka, ściągnęłam pieluchę i bach na nocnik. Siedziała, bez miny zdziwienia. Po 20 sekundach (dosłownie!) zabrzmiały fanfary. Udało się! Julka, nieporuszona.

   Nadszedł czas drzemki nr 2. Poczekałam, aż się obudzi i.....znowu się udało! Brawo biłam, muzyka grała, a Julka wsłuchiwała się w nieznane siiii siiiiii. Cóż za duma wypełniała moje serce.

  Postanowiłam, że każdego dnia po dziennych drzemkach, będę powtarzała ten rytuał. Może się uda, a może nie. W każdym razie, początki są owocne.


niedziela, 24 marca 2013

Krzesełko do karmienia.

  Postanowiliśmy dziś wyprzedzić zająca i wybrać się po krzesełko dla Julki. Po wielu poszukiwaniach (głównie moich) zdecydowaliśmy się na proste, drewniane siedzenie, z Ikei.
Takie o...

poduszka, podpora, która jest idealna dla mniejszego dziecka.

  Dlaczego takie? Zajmuje dosyć mało miejsca, nie ma zbędnych gadżetów, lekkie w przenoszeniu(ale nie na tyle by Julka się z nim przewróciła). Te inne jakieś albo za duże, albo za różowe, albo za plastikowe. 
Wybór był prosty!

Gdy już Tata wszystko skręcił, kołki powbijał, Julka zasiadła na swym tronie. Cóż to była za radość. Ręce fruwały, stukały o blat, zabawki na podłogę leciały, a Julka z wielkim uśmiechem siedziała i podziwiała. W końcu nie w pozycji półleżącej. Karmienie jej w ostatnim czasie sprawiało małe trudności. W bujaczku siedzieć nie chciała. Na fotelu i owszem, ale to na prawo, to na lewo się przechylała. A teraz, ma swoje super krzesło, z którego nawet lepiej posiłki smakują, bo jakoś tak wyżej. 





wtorek, 19 marca 2013

Marzenie o wiośnie.

     Zdziwienie moje dzisiejszego ranka, gdy o 7:00 odsłoniłam okno w sypialni - bezcenne. Kilka nieprzyjemnych słów pchało mi się na język. Przecież wiosna za 2 dni, to co do cholery robi tu ten śnieg? Mija kilka godzin, spoglądam za okno i co? Pada dalej. Przed blokiem widać tylko odciśnięte łapki zakopanego osiedlowego kota. A tyle planów spacerowych miałam na dzisiejszy dzień. Może park? może stała trasa? w między czasie zakupy i Julka będzie mogła lżej oddychać na powietrzu. Biedna z czerwonego gardła i antybiotyku na tydzień przeszło w katar i zapewne leczenie go zajmie kolejny tydzień. A ona dyszy, pluje, gile lecą, spać nie może i przez to ja też nie. Denerwuje się, ucieka przed czyszczeniem nosa. Tutaj się jej nie dziwie. Kto lubiłby rurkę, która wsysa mu nos? Nikt! Ale znosi to dzielnie, lecz trochę się buntuje, przed kroplami odwraca głowę, ale po chwili chyba rozumie, że jej pomagam i nie stawia oporu.
    Dziś motywem przewodnim jest zabawa na podłodze. Stąd ma dostęp wszędzie. Do wagi, do szafki pod telewizor, gdzie odkryła wystający, świecący element - klucz. Obok oczywiście kable, dzielnie zasłonięte przeze mnie poduszka. Na razie taki kamuflaż wystarczy. Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal. Do czasu.
Firana, ahhh co za zabawa! Tu pociągnie, tam oderwie, a te wszystkie dzieciowe, kolorowe zabawki leżą sobie na kocu bez cienia zainteresowania.



PS. Zdjęcie mało wyraźne, robione na szybkości pod światło.
PS 2. Suszarka z praniem jako standardowy widok każdego mieszkania w którym jest dziecko.

niedziela, 17 marca 2013

7 miesięcy

     Nadszedł czas podsumowania 7 miesięcznego życia Julki. Ileż to było zmian, każda z nich przepełniona obustronną radością.
     Najpierw Julka leżała, tak po prostu, bez ruchu, nawet nie potrafiła przewrócić się na bok.
W wieku 2 miesięcy podniosła głowę leżąc na brzuchu, na dłużej, później to już się posypało.



Z dnia na dzień coś nowego. Aż ciężko zapamiętać co i kiedy.
     Teraz natomiast jako prawie 8.5 kg bobas potrafi wiele sztuczek, z których wszyscy są dumni.
Każda z nowych rzeczy jest oczywiście dokumentowana. Przewraca się pleców na brzuch i z powrotem, głowę trzyma tak, jakby nigdy nie miała z tym trudności. Pełza, krzyczy, śmieje się w głos, grzechocze, uderza, łapie mamę za włosy  (o tak, to uwielbia robić, ja nie za bardzo), siedzi prawie sama, je obiadki łyżeczka i potrafi zezłościć się jak ktoś zabierze jej zakazaną zabawkę (pilot, telefon, portfel na zakupach, kable)

Ah ta Julka...


sobota, 16 marca 2013

Mój czas.

No i stało się. Julka kończy jutro 7 miesięcy. Czas leci tak szybko. Z jednej strony to tylko 7 miesięcy z drugiej, wydaje mi się, że jest z nami od zawsze. Ten czas wywrócił moje życie do góry nogami. 

Wcześniej, praca, studia, znajomi, wieczorne wyjścia no i czas spędzony z chłopakiem. Popołudniowe drzemki, wylegiwanie się w łóżku itp.
Później mąż, dziecko i Matka Polka, o drzemkach nie wspomnę (są jak najlepsza nagroda, silnie ograniczona) . O rety, rety.....ale spokojnie, wcale nie jest mi z tym źle. 
Któż byłby rozczarowany takim stanem rzeczy, widząc codziennie postępy córki, uśmiechy od ucha do ucha i takie tam małe, niezrozumiałe dla bezdzietnych znajomych niespodzianki rozwojowe. 

Jednym z głównych założeń Matki Polki pod koniec tygodnia to zaplanowanie kolejnych dni tak, by jak najmniej być samej w domu. W grę wchodzą spotkania z innymi Matkami Polkami (które również mają założenia podobne do naszych), spacery w niezwykłych miejscach (niezwykłymi miejscami określamy wszystkie tereny niezwiązane z naszym miejscem zamieszkania), odwiedziny Babci i Dziadka itp.

Jeśli któreś z naszych założeń nie wejdzie w życie pozostaje nam Nasz Rutynowy Dzień, który przedstawia się w dość prosty sposób. Pobudka, karmienie, sprzątanie, spacer, obiad, zabawa, drzemka, karmienie,  zabawa, powrót taty/męża do domu, zabawa ciąg dalszy, kąpiel i usypianie. Około godziny 20:00 nadchodzi nasz czas, nasz czas wolny. Wtedy to zasiadam w fotelu zmęczona, odpalam swój serial, może nawet i dwa i siedzę...siedzę...nadchodzi 21:30 jest to czas pierwszego ziewnięcia. O 22:00 stwierdzam, że idę spać by po 3h wstać na żądanie Julki. Schemat wstawania powtarza się 1-3x w ciągu nocy. Ranek. Nie, nie moi drodzy, nie chodzi mi o godzinę 9:00. Ranek to godzina 6:30-7:00! Niezależnie od dnia tygodnia. I wszystko zaczyna się od początku...

Ale co tam, jestem szczęśliwa i po uszy zakochana w swoim dziecku. 

PS. pozdrawiam inne Matki Polki (Monia i Marzena), bez których bycie Mamą byłoby dużo trudniejsze.