środa, 10 kwietnia 2013

Ja, Julka, schody i skm.

   Po ostatnich dniach w rozjazdach dziś postanowiłam również wyrwać się z Julką z domu. Jako cel obrałam pracę rodziców - Żabianka. Wszystko wydawałoby się takie proste gdyby podróż odbywała się tak jak zawsze, samochodem. Dziś przełamałam "schodową" barierę peronu SKM.

   Zadowolone wyszłyśmy z domu, Julka zasnęła zanim doszłyśmy do kolejki. Przede mną pierwsze schody w dół. Nic trudnego. Stopień po stopniu i ciach jesteśmy na dole. Julka śpi dalej. Za chwilę już nie było tak kolorowo, bo moim oczom ukazało się chyba 45 stopni do góry. No nic, wózek tyłem, wdech i do góry. Miałyśmy do szczęście, bo na peronie byłyśmy razem z kolejka. Oczywiście wszyscy weszli, zanim ja zdążyłam dojechać do ostatnich drzwi, ale jakiś miły Pan nr 1 pomógł wnieść wózek do kolejki. Skierowałam się do ostatniej części wagonu. Powinni zrobić tam coś bardziej pozytywnego. Ludzie jadący ze mną nie wyglądali na super przyjaznych, ale pozory mogą mylić. Jakiś Pan nawet spijał poranne(10:00) piwko.

Dojechałyśmy.

Z kolejki wózek wyniosłam sama.
Jak na złość dworzec na Żabiance jest w remoncie. Zero górki na schodach, windy też brak. Zaczynam schodzić...i tu ku mojemu zaskoczeniu słyszę kobiecy głos
- "może Pani pomóc?"    ohhhh..kobieto spadłaś mi z nieba!
- "tak, jasne, byłoby super!"

Zeszłam w dół, żeby po 20 m wejść do góry. Nikogo nie namierzyłam, wiec wózek pod pachę i hop do góry. Uffff, jestem! Nogawka lekko brudna, Włos w buzi, ale jestem u góry. A Julka nadal śpi.

Następnie był bardzo relaksujący spacer........

Kilka godzin później nadszedł czas powrotu:

Odwracam historię.

Zaczynam od relaksującego spaceru w słońcu. Julka zasnęła zanim doszłam do kolejki.

Schody w dól. Schodzę bez problemu. Julka nadal śpi.

Za 20 m schody do góry. Ehhhhhh.....
Po dwóch stopniach Pan nr 2. sam wychodzi z pomocą. Po prostu łapie wózek i wchodzimy. Dziękuje po raz 3 dzisiejszego dnia.

Gdy już jestem u góry przypomniałam sobie o skasowaniu biletów! Jak ja mogłam o tym zapomnieć?
Ale Pan nr 3. zszedł i skasował.

Do kolejki Pan nr 4 pomaga wnieść wózek. Dziękuję po raz 5. Jest i nasza stacja. Julka w między czasie się obudziła i jakby nigdy nic, patrzyła, obserwowała ludzi którzy ją otaczają.

Nasza stacja. Pan nr 5 wychodzi z kolejki i łapie za wózek. Nie musiałam nawet prosić.

Przed porannym wyjściem z domu, miałam lekkie obawy przed targaniem wózka po schodach, ale jak widać ludzie, którzy nas otaczają są pomocni. Nie trzeba nawet prosić. Ok, czasem trzeba, ale pomagają bez problemu.

Wróciłyśmy zadowolone. Julka wyspana. Ja zmęczona i tak uśmiechnięte dobrnęłyśmy do wieczora.








1 komentarz:

  1. No to widzisz mialyscie ciekawy dzien. Zlecial Wam wedlug planu. Ja za to nastalam a w sumie to nasiedzialam siie w korku 2,5 godziny.

    OdpowiedzUsuń