poniedziałek, 9 września 2013

Kamienne kredki.

    Jakis czas temu Monia pokazala mi super kredki. Niby swiecowki, ale za to jakie! Natularne, wiec zjesc mozna, podgrysc i w ogole do buzi pakowac bez obaw. Cena troche duza, bo za 16 malych kredek trzeba zaplacic 54zl (koszt wysylki juz wliczylam), ale urodziny to swietny pretekst. Ciocia Iga poszla na latwizne i kazala mi - mamie cos wymyslic. Kredki! Wpadlam na super mysl. Ciocia Iga tak zareagowala, ze nie wiem czy rowniez na jej urodziny nie kupimy tych kredek.

     Na przesylke czekalismy 3 tygodnie. Otwieram i ogladam. Coz za kolory, piekne! Julka, od razu zaczela bawic sie kolorowymi kamykami. Przekladala, ukladala, wsadzala do pudelka, podrzucala i wyrzucala. Robila wszystko inne niz ich docelowe przeznaczenie. Dopiero pare dni pozniej po 10 probach pokazania jej, ze kamienie przeciez rysuja, stworzyla swoje pierwsze dzielo, ktoremu towarzyszyla zabawa opisana wyzej.
     Po chwili...wstaje, usmiecha sie, a tu zeby pastelowo niebieskie. Jezyk rowniez jakis dziwny. Mietoli w buzi kredke. Fuj! Na szczescie naturalne. Barwniki rowniez.

Ps. Po dluzszych przemysleniach nie wiem czy ja sama bardziej nie jestem zachwycona tymi kredkami. Ale co tam...

4 komentarze:

  1. Uwielbiam te kredki. One tak smakowicie wygladaja, jak duze kamyczki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej, te kredki są takie małe w sumie, nie boisz się, że połknie?

    OdpowiedzUsuń
  3. boze, dlatego stoje nad nia jak maluje/bawi sie.

    OdpowiedzUsuń