Zaczęliśmy od grilla nad jeziorem w Sitnie. Julka już tam "bywała", więc teren nie był jej obcy. Lęk przed trawą nie zniknął, więc z chęcią siedziała wraz z koleżanką Blanką na kocu pełnym zabawek iiiiii innych cioć. Mięsa się piekły, a my kobiety parę razy zmieniałyśmy położenie. To za gorąco, to dym leci - "w końcu to grill" - usłyszałam. Ciocie pokazywały jezioro i łabędzie, a Julka jak zwykle odwdzięczyła się uśmiechem.
![]() |
z wujkiem Dawidem |
Inne dni spędziliśmy to w Sopocie, to w Gdańsku. Julka jest dzieckiem szybko przystosowującym się. Nie ma problemu, jeśli w przeciągu paru dni zmieniamy miejsce noclegowe. A my, dość spontanicznie i niezaplanowanie przedłużyliśmy nasze voyage z soboty na wtorek.
Muszę się pochwalić - Julka ma kuzynkę - pannę Z. Jest Nią zachwycona. Zwłaszcza jej pięknymi, długimi jak na noworodka włosami. Z wielką chęcią pociągnęłaby za kosmyk nie wiedząc ze sprawi pannie Z. ból.
Przyglądała się podczas zabiegów pielęgnacyjnych, zaglądała do łóżeczka i gdy jej kontrolowany przez Tatę paluszek dotkną maleńkiej twarzy - uśmiech pojawił się na buzi.
![]() |
Maleńka Panna Z. |
Urocza moja mala ksiezniczka
OdpowiedzUsuń